nic mnie już nie uspokaja
nie uspokaja mnie świat
podrażnia miasto
uciekające gardła reflektorów chcą zjeść
kolejnego człowieka
wszystko to przemoc rąk ludzi komunikacji
(miejskiej) i gazet
nikt już nie czyta
przeżuły się.
jestem tu czasem tak sama
że aż nie mam do kogo otwierać oczu
nie mam przed kim
zamykać ust
kiedy kłótnia wydzierać się
bo z nikim się nie kłócę
bo wszyscy znikają
przychodzili na chwilę jak żołnierze
na wojnę
na froncie serca otwierali oczy i umierali cicho
bo odchodzenie to rodzaj
umierania
rodzaj światła które gaśnie.